Na szparagi trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni zanim pojawią się w Polsce. Staram się kupować je zawsze na krakowskim Starym Kleparzu – tam z reguły są najlepsze. Końcówka kwietnia. Słońce o dziwo grzeje jak w czerwcu, więc wracam czym prędzej do wiosenno-letnich przepisów. Udało mi się już dorwać szparagi – import prosto z Alzacji – w jednym z marketów (chyba lidl?? ale pewności nie mam – demencja). Szybka decyzja i robię coś, co jest prostsze od gotowania jajka na twardo.

Szparagowy blitzkrieg trwa w najlepsze. Białych szparagów przyrządzać organicznie nie cierpię. Najczęściej są zbutwiałe i trzeba chwilę czasu poświęcić na ich obieranie, a jeśli czasu ktoś ma w nadmiarze – ręka w górę, zakupię każdą ilość. Niemniej, sezon na szparagi trwa około miesiąca – śpieszmy się, bo zaraz po tym warzywie pozostanie biało-zielone wspomnienie.

Redaktor A. poprosiła o podanie przepisu na kolację walentynkową. Ok, sensowne i łatwo dostępne afrodyzjaki to m.in: szparagi (trzeba poczekać do maja/czerwca), banan (o rly?), ostrygi (come on! nie takie znów łatwo dostępne), awokado (akurat nie mam) i chilli (mam, chyba tylko czosnku używam częściej w kuchni). Będzie więc chilli – mam nadzieję, że po użyciu zabawa w sypialni będzie równie ostra :D