Jak znaleźć żonę w Hanoi?

Na pytanie zadane w tytule odpowiedź brzmi: łatwo.

Hanoi można zwiedzać z przewodnikiem i mapą w ręku (w ramce poniżej znajdziecie kompendium wiedzy na temat największych atrakcji miasta) lub postawić na nieśpieszny, improwizowany spacer, próbując przy okazji kolejnych potraw z ulicznych garkuchni. Popularne atrakcje polecane przez redaktorów Pascala czy Lonely Planet znajdują się w Starej Dzielnicy (Old Quarter) oraz na zachód od niej. Muzea, mauzolea i pomniki są w porządku, nas jednak interesuje podskórne, a nie powierzchowne poznawanie miasta. Warto zejść z tej sparciałej drogi i podążać tak, jak intuicja nakazuje.

Granice Starej Dzielnicy (Old Quarter) wyznaczają chodniki i ulice wydeptane przez backpackerskie obuwie. Poza jej bezpieczne krańce biali turyści zapuszczają się z rzadka, stając się z miejsca dla mieszkańców atrakcją na miarę pobliskiej zatoki Ha Long dla dewizowych gości. Stara Dzielnica to esencja klasycznego wyobrażenia o Wietnamie i Hanoi. To ikoniczny obraz tego, z czym kojarzyć się może ten fascynujący kraj. Gwar i hałas panujący na ulicach naciera z każdej strony, trudno w ciągu 20 godzin całej doby znaleźć ciche miejsce. Jednocześnie kakofonia dźwięków buduje tożsamość Hanoi. Bez tej nieco męczącej w pierwszych godzinach pobytu atmosfery, miasto nie było by tym czym jest.

Poutykane przy każdej ulicy mikroskopijne jadłododajnie i tylko trochę większe bary z jedzeniem, gdzie siedzi się wyłącznie na niskich krzesełkach, mając kolana na wysokości uszu. Takich jak te kolorowe dziecięce sprzedawane w Polsce przez pewną szwedzką firmę. Lipcowy upał, wilgotność 90%, zapach zupy pho i kolendry. Dziesiątki małych zakładów, warsztatów, złotników i salonów masażu. Pełno sklepików z tanimi pamiątkami i podrabianymi markowymi towarami. Nie ma takiej rzecz, której nie dałoby się kupić. Rowery służące za stragany i inne atrakcje. Do tego bałagan pod nogami i sypiące się, nieremontowane kamienice. Kilometry kabli elektrycznych moczących się w kałużach (pod napięciem czy nie?). Taka jest Stara Dzielnica. Pierwszy dzień na miejscu męczy niemiłosiernie, kolejne absorbują turystę, niczym wysuszona gąbka wodę.

Czytaj dalej na Onet.pl