Jeśli miałbym wybrać jedno, jedyne danie – najlepsze – z kuchni wietnamskiej, które mógłbym jeść pasjami, które jest synonimem smaków i zapachów znad zatoki Ha Long, byłby to zwykły, pośledni rosół, wietnamski bulion – zupa pho. Pho jest esencją tamtejszej kuchni, jada się je chętnie przy każdej okazji, jest pozycją obowiązkową – niczym nasz najlepszy niedzielny rosół, spożywany u teściowej.
Z zupą pho spotkałem się pierwszy raz podczas mojej wizyty w Hanoi w 2014 roku. Spożywana namiętnie litrami w podłych garkuchniach na Old Quarter w największy upał, mimo gorąca, przynosiła cudowne orzeźwienie. Dawała siłę na zwiedzanie kolejnych kwartałów i dzielnic tego wyjątkowego miasta.
Do pho podchodziłem wielokrotnie, robiłem na różne sposoby – używałem gotowych koncentratów zakupionych w egzotycznym sklepiku pana Quina na krakowskiej „tandecie”, jednak najlepszy i dający najwięcej satysfakcji jest ten, przygotowany wg kanonicznego przepisu – przygotowany na bazie anyżu, kolendry, goździków i cynamonu. A więc do dzieła!
Składniki dla 3-4 osób:
Bulion:
- 3-4 gwiazdki anyżu
- 2 laski cynamonu
- 4 goździki
- łyżeczka nasion kolendry
- 1,5 litra wody
Wsad:
- 500 g wołowiny pokrojonej w paski
- 1 papryczka chilli
- 1 łyżka sosu sojowego
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- makaron noodles
- sól
- pieprz
Do dekoracji:
- 1 cebulka dymka
- kiełki fasoli mung
- garść liści kolendry
- limonka
- sezam
Przygotowanie:
- Składniki bulionu ucieramy w moździerzu.
- W dużym garnku gotujemy wodę, dodajemy do niej zawinięte w gazę, utarte składniki bulionu. Gotujemy całość minimum 2-3 godziny.
- Wyjmujemy przyprawy w gazie, odcedzamy bulion, dodajemy do smaku sól, pieprz, cukier i sos sojowy.
- Dodajemy wołowinę do bulionu. Całość doprowadzamy do wrzenia, przez 5-6 minut.
- Gotujemy makaron wg przepisu na opakowaniu.
- Makaron układamy w naczyniach w których będziemy podawać zupę, zalewamy bulionem.
- Dekorujemy dymką, chilli, sezamem i kolendrą. Gotowe!